Opowieści zza morza cz.1
Monika zaproponowała
nam wyjazd do Norwegii. Choć decyzja była nie łatwa, moja
odpowiedź była szybka. Obydwoje nie mieliśmy pracy. W Krakowie
zrobiło się ciężko w tej kwestii i zdecydowanie za drogo na nasze
puste kieszenie. Michał musiał się zastanowić. Dostał
tydzień i na początku maja mieliśmy podjąć kilka dalszych
decyzji.
Przygotowania do tej
podróży trwały kilka tygodni. W pierwszej kolejności podjęliśmy
bardzo ciężką acz ważną decyzję. Opuszczamy Nasz Domek... Po 6
latach mieszkania w Krakowie wyprowadziliśmy się z niego i Nam
trochę smutno.
Wyruszyliśmy z Pińczowa o
7:30 19 lipca w małym stresie w Naszą pierwszą tak długą i
niespodziewaną podróż...
Łezka czyli nasz
samochodzik przebył w sumie w ciągu dwóch dni około 1360 km (+dwa
promy, kiedy odpoczywała). Jesteśmy z Niej strasznie dumni, spisała
się wspaniale. W drodze zeżarła sporo paliwa, ale niech ma na
zdrowie:P
Podróż pokrótce
wyglądała tak: wyruszyliśmy z Pińczowa na północ przez Piotrków
Trybunalski omijając Łódź sądząc, że będą tam korki.
Mieliśmy jechać przez Jarocin i zobaczyć z okien samochodów
miasto, w którym odbywa się słynny festiwal muzyczny. Z radia
dowiedzieliśmy się, że ów festiwal rozpoczyna się właśnie
dziś! Mieliśmy pewność, że miasto jest zakorkowane. Udaliśmy
się zatem w stronę autostrady i ruszyliśmy na Poznań. Tam
zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na przydrożnej stacji
benzynowej. Nie podamy nazwy stacji, acz dla chcących to nic
trudnego, bo tylko jedna znajduje się przy owej autostradzie na
przestrzeni 250 km, do pozostałych trzeba zjechać z drogi parę
kilometrów.
To był dzień
pełen emocji. Michał cały dzień za kierownicą, ja na czuwaniu
żeby on nie usnął. Śpiewam, klaszczę, zagaduję, głaszczę
i dodaję otuchy. Na koniec pytania z serii co
jest stolicą czego. Nie pamiętam. Nie szkodzi, ja też
nie:) Pod koniec dwudniowej podróży ze zmęczenia nie
mogę przypomnieć sobie nazw kilku krajów. Nie
wiem jak Gośka i Lee to znoszą. Cały dzień ukrywam
ziewanie. Michał dzielnie jedzie. Kilka razy, jeszcze w Polsce,
uniknął stłuczki.
Szybka jazda autostradowa
skończyła się gdy odbiliśmy w stronę Szczecina, gdzie leśny
korek skutecznie ograniczył naszą szybkość. Za Szczecinem
spotkaliśmy koleżankę Monikę i jej kuzyna Pawła i już razem po
zatankowaniu samochodzików ruszyliśmy do Świnoujścia na prom. Gdy
dojechaliśmy i odebraliśmy nasze bilety wjechaliśmy na prom cali
szczęśliwi, że w końcu odpoczniemy parę godzin. Całą drogę
prowadziłem i byłem już mocno zmęczony jak wchodziliśmy na prom.
Po kuflu piwa, które strasznie szybko uderzyło nam do głowy
wyszliśmy na pokład pożegnać Polskę. O 23 odbiliśmy od brzegu
lekko wzruszeni.