środa, 24 lipca 2013

Nasza długa przygoda

Opowieści zza morza cz.1

        Monika zaproponowała nam wyjazd do Norwegii. Choć decyzja była nie łatwa, moja odpowiedź była szybka. Obydwoje nie mieliśmy pracy. W Krakowie zrobiło się ciężko w tej kwestii i zdecydowanie za drogo na nasze puste kieszenie. Michał musiał się zastanowić. Dostał tydzień i na początku maja mieliśmy podjąć kilka dalszych decyzji.
     
    Przygotowania do tej podróży trwały kilka tygodni. W pierwszej kolejności podjęliśmy bardzo ciężką acz ważną decyzję. Opuszczamy Nasz Domek... Po 6 latach mieszkania w Krakowie wyprowadziliśmy się z niego i Nam trochę smutno.
Wyruszyliśmy z Pińczowa o 7:30 19 lipca w małym stresie w Naszą pierwszą tak długą i niespodziewaną podróż...
     Łezka czyli nasz samochodzik przebył w sumie w ciągu dwóch dni około 1360 km (+dwa promy, kiedy odpoczywała). Jesteśmy z Niej strasznie dumni, spisała się wspaniale. W drodze zeżarła sporo paliwa, ale niech ma na zdrowie:P

       Podróż pokrótce wyglądała tak: wyruszyliśmy z Pińczowa na północ przez Piotrków Trybunalski omijając Łódź sądząc, że będą tam korki. Mieliśmy jechać przez Jarocin i zobaczyć z okien samochodów miasto, w którym odbywa się słynny festiwal muzyczny. Z radia dowiedzieliśmy się, że ów festiwal rozpoczyna się właśnie dziś! Mieliśmy pewność, że miasto jest zakorkowane. Udaliśmy się zatem w stronę autostrady i ruszyliśmy na Poznań. Tam zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na przydrożnej stacji benzynowej. Nie podamy nazwy stacji, acz dla chcących to nic trudnego, bo tylko jedna znajduje się przy owej autostradzie na przestrzeni 250 km, do pozostałych trzeba zjechać z drogi parę kilometrów.

       To był d
zień pełen emocji. Michał cały dzień za kierownicą, ja na czuwaniu żeby on nie usnął. Śpiewam, klaszczę, zagaduję, głaszczę i dodaję otuchy. Na koniec pytania z serii co jest stolicą czego. Nie pamiętam. Nie szkodzi, ja też nie:) Pod koniec dwudniowej podróży ze zmęczenia nie mogę przypomnieć sobie nazw kilku krajów. Nie wiem jak Gośka i Lee to znoszą. Cały dzień ukrywam ziewanie. Michał dzielnie jedzie. Kilka razy, jeszcze w Polsce, uniknął stłuczki.
      





     Szybka jazda autostradowa skończyła się gdy odbiliśmy w stronę Szczecina, gdzie leśny korek skutecznie ograniczył naszą szybkość. Za Szczecinem spotkaliśmy koleżankę Monikę i jej kuzyna Pawła i już razem po zatankowaniu samochodzików ruszyliśmy do Świnoujścia na prom. Gdy dojechaliśmy i odebraliśmy nasze bilety wjechaliśmy na prom cali szczęśliwi, że w końcu odpoczniemy parę godzin. Całą drogę prowadziłem i byłem już mocno zmęczony jak wchodziliśmy na prom. Po kuflu piwa, które strasznie szybko uderzyło nam do głowy wyszliśmy na pokład pożegnać Polskę. O 23 odbiliśmy od brzegu lekko wzruszeni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz