sobota, 7 września 2013

Spacer wzdłuż rzeki

Nie mamy mapy okolicy, ale ta nam wystarczyła.


Mały wodospad, nic spektakularnego. Dla Norwegów, dla nas Mała Niagara! Tyle pary wzbiajało się w powietrze, że bałam się robić zdjęcia... 


Skały, skały, skały. Na jednej siedzi Michał, po drugiej spływa woda. Tu wszędzie są skały i kamienie. Zamiast plaży nad morzem - skały, nad jeziorem - skały. Całe rodziny siedzą na kocach rozłożonych na skałach, z psami włącznie;-) 










 
Oznaczenie szlaku.


Miejsce starego młyna.


 Chrobotek reniferowy, który wg literatury jest grzybem, a nie porostem... I tak go uwielbiam:-)
Tylko gdzie te renifery... i łosie. Na razie widziałam je tylko na naklejkach na zderzaki.




Najpopularniejsze chwasty w Norwegii - wrzosy.


 Na pierwszym odcinku tej trasy ciągle przystawaliśmy żeby posiedzieć przy szumiącej wodzie. Później nurt nieco się uspokoił.








Pierwszy raz wiedzieliśmy dziwnego chomika leżącego na ścieżce. Chomik jak chomik, trochę inne barwy futerka. Gdy później napotykaliśmy co rusz ich martwe ciałka, zaczęliśmy się zastanawiać o co chodzi. Burza mózgów po nie udanych poszukiwaniach kazała na nam sprawdzić co to właściwie jest leming... Kiedyś na wykładzie z antropologii prof. Kaczanowski opowiadał nam o szalonych lemingach, które w okresie zbyt dużej populacji, biegną przed siebie w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia nie zważając na nic, aż w końcu docierają do morza i wszystkie się topią. Podobno potrafią całkiem nieźle pływać, ale na krótkie dystanse, tyle że nie widzą zbyt daleko i nie potrafią oszacować odległości dlatego skaczą do morza.
I to właśnie jest leming. Mam już całkiem pokaźną kolekcję ich zdjęć z wyprawy do Seljordu. Widzieliśmy też kilka żywych, ale o wiele trudniej zrobić im zdjęcie...  


 Mostek nad rzeką. W okolicy znajdowało się mnóstwo śladów po dawnych domach, murki z kamieni i informujące o tym tablice (ale po norwesku, więc wyłapywaliśmy pojedyncze słowa i sugerowaliśmy się ilustracjami).






Wróciliśmy do miejsca z chrobotkiem i wrzosami, tylko jesteśmy już po drugiej stronie rzeki. 




 Kolejny chwast;-) Czerwone jagody czyli żurawina. (Nie zbyt wyszukany smak, pewnie dlatego wszystkie przetwory są mocno słodzone.)


 Widok ze starego mostu na nowy most. Kolejny raz przekraczamy rzekę i wracamy do punktu wyjścia. 
Trasa się zmienia. Więcej drzew, przyjemny chłodek. Dzień wcześniej oglądaliśmy dokument o rodzince szukającej niedźwiedzi. Spodziewam się niedźwiedzia, kiedy słyszę złamaną gałąź. Gapie się w prawo, a nagle z lewej strony słyszę: hei! Myślałam, że udławię się wodą, którą piłam. Norweżka zbierająca maliny miała niezły ubaw;-)








Budynek Muzeum w Bo


 Ogródek przy muzeum


Za tym budynkiem czeka na nas nasz samochodzik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz