Od początku kiedy się pojawiliśmy w Sanda wiedzieliśmy, że nadejdzie festiwalowy weekend i będziemy musieli zniknąć. Kiedy nadszedł czas na wyprowadzkę z kempingu okazało się, że to ma być prawie tydzień! Bardzo nie wiedzieliśmy co zrobić, ale mieliśmy wielkie szczęście i przygarnęła nas do siebie Monika. Niestety my pracowaliśmy nocą, a Monika i Paweł w dzień.
Widok z tarasu domu. Idylla! Co może być bardziej sielskie niż pasące się w bagienku konie??
Takie widoki z samego "rana", kiedy wstawaliśmy po nocce o 14 po południu. Po kolana w błocie, pewnie trawa tam była najsmaczniejsza, bo w innych miejscach jej nie brakowało:-)
Później ciekawskie konie przyszły nas pooglądać. A może czekały na jabłko?
Psinka gospodarza, niestety ani jedno zdjęcie tego ruchliwego psiaka nie wyszło. Tak samo jak nie udało mi się zrobić ani jednego zdjęcia domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz