sobota, 12 października 2013

"Nad morzem wieje tak, że aż głowę urywa..."

 Miasteczko Langesund, lato, wczesny ranek. Przebijamy się przez krzaki, żeby złowić kilka pysznych dużych makreli...

 Już prawie na miejscu.


 Na naszej drodze spotkaliśmy węża. Na wszelki wypadek obeszliśmy go łukiem. Po przeszukaniu internetu okazało się, że to padalec:-)

 Nadmorskie widoczki...


 Waldek bada skały.


 Miejscówka.

 Po dwóch minutach pierwsza ryba. Złapana cudem, bo wcale nie chciało jej się jeść, tylko tyłkiem zahaczyła o przynętę... Jak się przez kolejnych kilka godzin okazywało dalej, reszta ryb też nie była zainteresowana jedzeniem... Przynajmniej naszej przynęty.
Ryby widzieliśmy, raz po razie grupa makrel przepływała nam przed samym dosłownie nosem...

Pod koniec naszej wizyty przyszedł facet z długą wędką teleskopową i po chwili wyciągnął wielką makrelę!

 Ryba z krwawiącym bokiem.

Żona dumna ze swojego męża.

 Michał pierwszy raz z wędką w ręce.
Relacja: "Nawet fajnie, tylko mógłbym coś złowić!"





 Samce patroszą rybę. Słownie: jedna sztuka. Tak bardzo byliśmy nastawieni na łup, że poprosiliśmy Sigisa o głowę ryby. Rosół pierwsza klasa:-)



 Michał nadal poluje, tym razem na "krewetki". Aparatem;-)
 Sępy wiedzą co się kroi. Wiedzą, że kto pierwszy ten lepszy.

 (Trochę mi przypominają krakowskie gołębie...)


Mewy wyżerają resztki...

4 komentarze:

  1. To piąte zdjęcie od góry wspaniałe! Nie łapaliście krewetek?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, miło że się podoba:-))) Nie, nie łapaliśmy krewetek. Te maluchy miały po kilka milimetrów, ledwo schwytane za pomocą makro;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Poważnie? A wyglądają na całkiem spore!

    OdpowiedzUsuń