Michał patrzył na drogę i już wcześniej widział ich cienie uciekające przed reflektorami samochodu. Po hamulcach, 4 metry różnicy i mielibyśmy spotkanie pierwszego stopnia i kabrioleta.
Anne powiedziała mi, żeby uważać na takie spotkania, mogą być bardzo niebezpieczne. W końcu to największy zwierz kopytny. Rozmawiałyśmy chwilę o łosiach. Dla niej tak samo dziwny był fakt, że w Polsce łosie są pod całkowitą ochroną, jak dla mnie to że tutaj rozpoczął się sezon polowania na nie. "No hunting on moose?!" "No hunting at all"
Następnego dnia widzieliśmy łosia w tej samej okolicy. Znowu rankiem. Stał na polanie nad brzegiem bagienka.
Piątek, znowu łoś! Ta sama okolica. Tym razem ja go zauważyłam. "Łoś! Łoś! Elk! Arlyn, Michał look there!".Wszyscy zaczęliśmy wrzeszczeć. Stał po lewej stronie drogi. Kiedy nas zobaczył zaczął uciekać. Arlyn: "take a picture!". Na moje oko młody samiec bądź samica. Niestety mój drogi, sezon na polowanie zaczęto. W lesie zrobiło się nerwowo...
Oczywiście aparatu brak!
Na pocieszenie wrzucam osnośnik do krótkiego filmu o płynącej łoszy:-)
Brawo dla Michała za bycie mistrzem kierownicy!
OdpowiedzUsuńMy dostaliśmy kiedyś pouczenie bo policjanta wkurzyło, że zatrzymaliśmy się na poboczu żeby zrobić zdjęcia zwierzakom :(
Michał jechał bardzo powoli i widział wcześniej kątem oka cienie.. Ale doceniam jego spostrzegawczość, bo pewnie ja bym mogła nie zauważyć... Policjant niewrażliwy na piękno natury!
OdpowiedzUsuń